Zamknij

Politycznie podejrzani piszą list do Prezydenta USA

12:47, 04.03.2025 Aktualizacja: 13:45, 04.03.2025
Skomentuj

Wałęsa, Komorowski, Frasyniuk, Niesiołowski, Michnik, Seweryn - to tylko część z listy nazwisk, które znalazły się pod listem do Donalda Trumpa. Kuriozalnym, bowiem atmosferę w Gabinecie Owalnym porównującym do... esbeków. Aż trudno uwierzyć, że oni tak na serio!

W piątek podczas spotkania prezydentów USA i Ukrainy w Białym Domu przed kamerami doszło do mocnej wymiany zdań. Spotkanie przywódców zakończyło się, a umowa o minerałach nie została podpisana. Wywołało to lawinę komentarzy i... list z Polski, który podpisali m.in. byli prezydenci Wałęsa i Komorowski. Jego treść jest wręcz absurdalna.

Kuriozalny list do prezydenta USA

"Relację z Pańskiej rozmowy z Prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełeńskim oglądaliśmy z przerażeniem i niesmakiem" - napisali do prezydenta USA. Ale najbardziej szokujące jest to, jakie porównania zostały użyte. Prezydent USA został wręcz zrównany z esbekami.

Relację z Pańskiej rozmowy z Prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełeńskim oglądaliśmy z przerażeniem i niesmakiem. Pańskie oczekiwania co do okazywania szacunku i wdzięczności za pomoc materialną udzieloną przez Stany Zjednoczone walczącej z Rosją Ukrainie uważamy za obraźliwe. Wdzięczność należy się bohaterskim żołnierzom ukraińskim, którzy przelewają krew w obronie wartości wolnego świata. To oni od ponad 11 lat, giną na froncie w imię tych wartości i niepodległości swojej Ojczyzny zaatakowanej przez putinowską Rosję.

Nie rozumiemy jak przywódca państwa, które jest symbolem wolnego świata, może tego nie widzieć.

Nasze przerażenie wywołało także to, że atmosfera w Gabinecie Owalnym podczas tej rozmowy przypominała nam tę, którą dobrze pamiętamy z przesłuchań przez Służbę Bezpieczeństwa i z sal rozpraw w komunistycznych sądach. Prokuratorzy i sędziowie na zlecenie wszechwładnej komunistycznej policji politycznej też nam tłumaczyli, że to oni mają w ręku wszystkie karty, a my żadnych. Domagali się od nas zaprzestania działalności, argumentując, że z naszego powodu cierpią tysiące niewinnych ludzi. Pozbawili nas wolności i praw obywatelskich, ponieważ nie godziliśmy się na współpracę z władzą i nie okazywaliśmy jej wdzięczności. Jesteśmy zszokowani, że podobnie potraktował Pan Prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego.

Pełną treść listu Wałęsa udostępnił w mediach społecznościowych, ilustrując zdjęciem z Trumpem.

Teraz piszą do Trumpa jako bojownicy z komunizmem, to przypomnijmy wyczyny niektórych z nich.

Lech Wałęsa główny sygnatariusz listu rozmowy z SB, o których pisze w liście, odbywał - jak wiadomo z akt TW "Bolka" - w zupełnie innym charakterze, niż określono to w piśmie do Trumpa.

Kolejnym doskonałym przykładem poprawności jak też wyczuciem politycznym wykazał się Andrzej Seweryn, który również podpisał się pod tym pismem, w niesławnym filmiku "do wnuka" nazywał Trumpa faszystą i nawoływał, by mu "przypier***ić".

Natomiast Władysław Frasyniuk, który także jest sygnatariuszem owego listu jak sugerują niektórzy przedstawiciele środowiska Solidarności, że nie do końca rozliczył się ze słynnych 80 mln zł.

Ponoć lepszą opinię w tym względzie zyskał sobie Władysław Frasyniuk, choć i on, i jego następcy w TKK z Dolnego Śląska nie przedstawili nawet sprawozdania z perypetii owych 80 milionów złotych, które – przezornie – przed „stanem wojennym” podjęto z banku. Kornel Morawiecki twierdzi, że jego środowisko, jeszcze przed powstaniem „Solidarności Walczącej”, mogło wziąć z tego około 1 miliona złotych.

– Moja największa pretensja w sprawie tych 80 milionów jest taka – mówi Morawiecki – nie że to zdefraudowali czy wydali, ale że tego nie wydali. Oni wydali z tego raptem 20 milionów. Co się stało z resztą, jest zagadką. W tych 20 milionach liczę również gospodarstwo kupione za 8 czy 10 milionów na Zygmunta Pelca. Nie mam o to pretensji, Pelc to był uczciwy chłopak. Była to próba zainwestowania pieniędzy. Ale to, że później te papiery razem z Piniorem wpadły i Pelc poszedł siedzieć, to jest wina Piniora. Nieostrożność. […] Otoczenie Frasyniuka nie dawało pieniędzy – wiedziałem to jeszcze w „podziemiu” – na RKS, czyli Marka Muszyńskiego. - kontynuował Kornel Morawiecki

Warto przypomnieć, że to w zarządzanej przez podpisanego pod listem Adama Michnika "Gazecie Wyborczej" w 2009 r. publikowano artykuł Władimira Putina, a w 2008 r. Ławrowa, który pisał:

"Swą agresją przeciw Osetii Południowej, złamaniem swoich zobowiązań międzynarodowych władze w Tbilisi same postawiły krzyżyk na terytorialnej integralności Gruzji. Wzywamy naszych partnerów, by poszli za przykładem Rosji i uznali nowe realia. [...] Prawość moralna naszego stanowiska jest bezsporna" .

Co więcej Adam Michnik siedzący wówczas w więzieniu i mający być pod jakoby specjalnym nadzorem Służby Bezpieczeństwa nie tylko dysponował w celi bogatym księgozbiorem, ale i pisał tam systematycznie duże artykuły oraz obszerne książki, które jakoby przemycał później na zewnątrz, gdzie były one publikowane w wydawnictwach podziemnych jak i emigracyjnych, a także normalnej prasie na Zachodzie pod jego nazwiskiem.  

Późniejsze opowieści Michnika śmieszyły ale też i irytowały działaczy solidarności, gdyż bez wiedzy (a tym samym i zgody) SB nie było to fizycznie możliwe, podobnie też jak i wykonywanie jakichkolwiek zdjęć w więzieniach, jakimi teraz szczycą się niektórzy z ówczesnych więźniów i internowanych. Zwłaszcza, że politycznych niekiedy wówczas osadzano w celach, gdzie dosłownie "nie było niczego" i sami "nie mieli niczego" (wcześniej zabierano najmniejsze nawet kawałki papieru jak i ołówków).

Bronisław Komorowski jako nieustępliwy bojownik z komuną internowany został w ośrodku w Jaworzu, który był jednym z kilku zaledwie obozów internowania stanu wojennego, umieszczonym nie w więzieniu, lecz w wojskowym domu wczasowym podległym dowództwu wojsk lotniczych. Dwa pawilony spełniały standard wczasowy, w pokojach ok. 10 m2, z przedpokojem mieszczącym szafę i umywalkę, mieszkały 3 osoby. Dwa prysznice i cztery kabiny WC na piętrze przypadały na 20–30 osób. Czystość w pokojach, na korytarzu i w pomieszczeniach sanitarnych utrzymywali sami internowani. W oknach nie było krat, pokoje były otwarte, panowała swoboda poruszania się po korytarzach i wewnątrz pawilonu.

W połowie kwietnia 1981 r. żona Bronisława Komorowskiego skierowała prośbę o udzielenie przepustki jej mężowi ze względu na śmierć dziadka Juliusza Komorowskiego figurantowi wydana była w bm. ośmiodniowa przepustka z ośrodka w Jaworzu. W trakcie pobytu na przepustce przeprowadzono dwie rozmowy operacyjne z B. Komorowskim. Podczas tych rozmów stwierdził m.in, że jego dotychczasowa działalność nie miała sensu i w przyszłości nie zamierza angażować się w żadne przedsięwzięcie o charakterze politycznym. Po ewentualnym zwolnieniu z internowania pragnie poświęcić się życiu rodzinnemu. Wyraził ponadto chęć na podtrzymanie dialogu operacyjnego. W związku z powyższym wydział III-2 wnosi o uchylenie internowania wobec Bronisława Komorowskiego” – czytamy w dokumencie, który znajduje się w archiwach IPN.

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%