W piątek, 13 czerwca 2025 r., na terenie zakładów MESKO S.A. w Skarżysku‑Kamiennej uroczyście otwarto nowoczesną halę do produkcji amunicji małokalibrowej (5,56 i 7,62 mm). To kluczowy etap „Projektu 400”, który od 2019 r. przyczynia się do dziesięciokrotnego wzmocnienia potencjału produkcyjnego spółki i całego polskiego przemysłu zbrojeniowego.
🔹 Zdolności produkcyjne: cztery w pełni zautomatyzowane linie – od łusek i spłonek po pociski i proch – pozwalają na produkcję do 250 mln sztuk amunicji rocznie, czyli średnio milion sztuk dziennie
🔹 Bezpieczeństwo i jakość: proces powstawania amunicji odbywa się automatycznie — proch jest podawany maszynowo, a każdego dnia do produkcji trafia akcji precyzyjna kontrola jakości .
🔹 Strategiczne znaczenie: inwestycja wpisuje się w politykę rządu, której celem jest samowystarczalność krajowego łańcucha dostaw i rozwój obronnego „know‑how”. W realizację zaangażowano ponad 1100 maszyn i około 20 obiektów na terenie Skarżyska i Pionek, za łączną kwotę 466,7 mln zł – w tym 400 mln zł ze środków publicznych.
Podczas oficjalnego otwarcia nowej hali produkcyjnej amunicji małokalibrowej w zakładach MESKO w Skarżysku-Kamiennej, premier Donald Tusk ogłosił, że Polska „zdążyła zareagować” na potrzeby wynikające z wojny w Ukrainie, inwestując w krajowy przemysł zbrojeniowy. Jego wypowiedź spotkała się jednak z krytyką, nie tylko z powodu przypisywania sobie zasług za inwestycję rozpoczętą w czasie, gdy sam przebywał jeszcze w Brukseli.
Dodatkowym zgrzytem była wypowiedź premiera, który podczas prezentacji amunicji trzymanej w dłoni, stwierdził: „widzicie ten pocisk”, choć trzymał w ręku nabój, a nie pocisk. Dla wielu to tylko przejęzyczenie, ale w kontekście wystąpienia szefa rządu na tle przemysłu zbrojeniowego, oczekiwano większej precyzji i podstawowej znajomości terminologii wojskowej.
W branży, gdzie każdy szczegół ma znaczenie, takie wpadki nie pozostają bez echa. Krytycy zwracają uwagę, że symboliczna scena z nabojem w dłoni i mylącym komentarzem idealnie podsumowuje rozdźwięk między propagandowym przekazem a realnym wkładem obecnej ekipy rządzącej w rozwój polskiego przemysłu obronnego.
Podsumowując: MESKO S.A. osiągnęło pięciokrotne zwiększenie produkcji amunicji małokalibrowej, uruchamiając linię zdolną do wytwarzania miliona nabojów dziennie. Hala, wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt oraz automatyczne systemy kontrolne, wpisuje się w długofalową strategię budowy niezależności obronnej Polski i wzmacnia pozycję krajowej zbrojeniówki na arenie międzynarodowej.
Przytoczone liczby robią wrażenie w przekazie medialnym, ale z wojskowego punktu widzenia produkcja miliona sztuk amunicji dziennie to wciąż zaledwie „pierwszy krok” w budowaniu realnych zdolności obronnych kraju. Oto kluczowe fakty i liczby, które warto nagłośnić:
1 mln nabojów dziennie przy 206 tys. żołnierzy daje... 4,85 naboju na jednego żołnierza dziennie – czyli mniej niż pełen magazynek. Czyli potrzeba ponad 6 dni aby wyprodukować odpowiednia liczbę amunicji na 1 magazynek dla wszystkich żołnierzy. Jednostka ognia (standardowy zapas amunicji dla jednego żołnierza): 120 nabojów (4 magazynki po 30) – to daje miesięczną produkcję. Dla armii w pełnej mobilizacji (300 tys. ludzi) potrzeba 36 mln sztuk tylko na „pierwsze rozdanie” – to 6 tygodni produkcji bez ani jednego dnia przerwy.
Roczna produkcja – zbyt mała skala
250 mln sztuk rocznie to 833 sztuki na żołnierza rocznie (dla 300 tys. armii), co przy założeniu szkolenia, zapasów strategicznych i intensywnych walk – jest niewystarczające.
Dla porównania:
USA w II wojnie światowej od 07 grudnia 1941 r. wyprodukowały 47 miliardów sztuk amunicji strzeleckiej w niecałe 4 lata (11 700 000 000 szt. rocznie). Polska musiałaby produkować przez... 47 lat, by osiągnąć ten sam poziom – przy obecnej wydajności.
W konfliktach o wysokiej intensywności zapasy amunicji potrafią znikać w ekspresowym tempie. Dobitnym przykładem jest wojna w Wietnamie, gdzie skala zużycia była wręcz niewyobrażalna – szacuje się, że amerykańscy żołnierze wystrzelili w jej trakcie ponad 15 miliardów pocisków. Równie wymowny jest przykład z II wojny światowej. Podczas lądowania aliantów w Normandii, 6 czerwca 1944 roku, niemieccy żołnierze obsługujący karabiny maszynowe na stanowiskach obronnych potrafili zużyć nawet do 12 tysięcy sztuk amunicji na jeden karabin maszynowy w ciągu zaledwie kilku godzin walk, doliczmy do tego jeszcze pojedynczych żołnierzy Wermachtu. W konflikcie na Ukrainie obie strony zużywają miliony sztuk amunicji dziennie.
Wnioski są jednoznaczne – bez odpowiednich zapasów i wydolnego przemysłu zbrojeniowego nie da się prowadzić skutecznych działań wojennych na dużą skalę.
To pokazuje, że inwestycja MESKO, to dobry i potrzebny ruch, ale nie wystarczający. Dlatego niezbędne są kolejne zakłady, rezerwy surowców i automatyzacja logistyki. Strategiczne zapasy powinny być gromadzone w latach pokoju i to w wielu miejscach, a nie tuż przed konfliktem. Państwo musi myśleć o realnym zapleczu przemysłowym na czas wojny na wyniszczenie, a nie tylko o efektownych konferencjach prasowych.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz