Zamknij

Konsumenci powinni się przygotować na dalszy wzrost cen w sklepach. Nie ominie on większości kategorii

12:45, 30.08.2024 .
Skomentuj

Znawcy rynku zgodnie spodziewają się utrzymania ogólnego trendu wzrostowego
cen najczęściej kupowanych produktów spożywczych, chemicznych i art.
dziecięcych. Tak wynika z niedawno opublikowanego raportu pt. „Indeks Cen w
Sklepach Detalicznych”. W obrębie poszczególnych kategorii sytuacja może
wyglądać jednak różnie.
– W perspektywie drugiej połowy wakacji nie oczekiwałbym większych zmian
cenowych w sklepach. Natomiast w okresie od września do października możemy
spodziewać się dalszych, powolnych, ale systematycznych wzrostów cen do
poziomu średnio ok. 5% rdr. Jest on już coraz bliżej. Zgodnie z ostatnim raportem w

CODZIENNY SERWIS AGENCYJNY
NEWSLETTER DLA WYDAWCÓW
Data utworzenia: Lipiec 2024 r. Wersja: 2.1

© 2024 MondayNews Polska (MN)
lipcu br. ceny w sklepach wzrosły już rdr. średnio o 3,9%, po skokach o 3,1% w
czerwcu i 2,9% w maju – ocenia dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB
Merito.
Dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, uważa, że powinniśmy obserwować
podnoszenie się dynamiki cen w okresie wakacyjnym, a następnie – we wrześniu i
w październiku. Różnice miesiąc do miesiąca mogą być niewielkie, ale w granicach
4% będą się utrzymywać. Dodatkowo w Polsce panuje susza, co niestety stało się
niemal corocznym zjawiskiem ze względu na zmiany klimatyczne.
– Oczekujemy, że jej skutki przełożą się na ceny, zwłaszcza we wrześniu i w
październiku, gdy na rynek trafią warzywa i owoce z tegorocznych zbiorów.
Dodatkowo ceny żywności rosną na całym świecie, a obawy dotyczące zbiorów
zbóż w Europie prowadzą do podwyżek. W efekcie może to wpłynąć na wzrost cen
mąki, pieczywa, a także pasz dla zwierząt, co z kolei przełoży się na ceny mięsa –
zauważa ekspert z VeloBanku.
Natomiast Marcin Luziński z Santander Bank Polska przewiduje, że roczna
dynamika cen będzie dalej przyśpieszała. Jednak, jego zdaniem, wzrost nie będzie
tak mocny, jak w okresie wysokiej inflacji w latach 2021-2022. Ekspert zakłada, że
co miesiąc możemy widzieć wzrosty dynamiki rzędu 0,5 punktu procentowego,
zatem we wrześniu lub w październiku możemy przebić poziom 5%. Do tego
Robert Biegaj z Grupy Offerista twierdzi, że prawdopodobnie tuż po wakacjach
retailerzy będą chcieli sobie odbić ponoszone od dłuższego czasu koszty, a wtedy
klientów czeka dodatkowy szok cenowy. Dodaje też, że konsumenci powinni być
przygotowani na powakacyjny wzrost przewyższający 4-5% rdr. I to jest raczej
optymistyczny scenariusz, który zrealizuje się, jeżeli nic nowego nie wstrząśnie
rynkiem.
– Należy spodziewać się mocnego wzrostu cen czekolady i olejów. Pod koniec
wakacji na rynek będą wchodzić krajowe owoce. Szacunki mówią o nawet 10%
spadkach produkcji. Pojawi się wtedy impuls wzrostowy. Susza nie zaszkodziła
zbytnio warzywom i tegoroczne zbiory będą lepsze od ubiegłorocznych, a zatem
nie powinny one tak mocno iść w górę. Mięso może drożeć wolniej od innych
produktów, zwłaszcza wieprzowina, bo w ostatnim czasie znacznie wzrosła jej
podaż – ocenia Marcin Luziński.
Utrzymania się niskiej rocznej dynamiki cen warzyw, niewykluczone że ujemnej,
spodziewa się także dr Mariusz Dziwulski z PKO BP. W jego opinii, wszystko
wskazuje na wyższą ich podaż w tym roku, zarówno w kraju, jak i na rynkach
zagranicznych. Według wstępnego szacunku GUS, tegoroczne zbiory warzyw
gruntowych mogą być wyższe o 2% rdr.
– Uwagę zwracają niższe ceny warzyw spod osłon w ostatnich miesiącach. Wyższa
produkcja pomidorów w Hiszpanii oraz w Holandii, która odbudowała się po
spadkach, wywołanych wysokimi kosztami energii w latach 2022-2023, przekłada
się ujemnie na rynek krajowy. Niższe ceny, również z powodu wyższej podaży w
UE, notuje się na rynku papryki – dodaje dr Dziwulski.

CODZIENNY SERWIS AGENCYJNY
NEWSLETTER DLA WYDAWCÓW
Data utworzenia: Lipiec 2024 r. Wersja: 2.1

© 2024 MondayNews Polska (MN)
Tanieć powinny nadal produkty tłuszczowe. Jednym z czynników wpływających na
spadki ich cen jest eksport surowców z Ukrainy. Jak uzupełnia Robert Biegaj, w
sezonie 2023/2024 wyeksportowano 57,5 mln ton zbóż i nasion oleistych. Był to
wolumen zbliżony do zeszłorocznego, znacznie lepszy od wstępnych prognoz.
– Produkcja zbóż i nasion oleistych wyniosła 82,8 mln ton i była o kilkanaście
procent wyższa niż we wcześniejszym sezonie. Ewentualny wzrost cen rzepaku,
wynikający z niższego areału, m.in. w UE, może prowadzić do wyhamowania
spadku cen artykułów tłuszczowych – prognozuje Michał Bieńkowski, Starszy
Analityk Sektora Food and Agri w Banku BNP Paribas.
Ekspert zauważa, że podobnie było z produktami zbożowymi, ponieważ w
pierwszej połowie roku ceny pszenicy na giełdach spadały. Późną wiosną
notowania odbiły się z powodu obaw związanych z tegorocznym potencjałem
produkcji pszenicy we Francji, które mogą być najniższe od kilkudziesięciu lat. W
Polsce zbiory zbóż ozimych dobiegają końca, a jarych – są na zaawansowanym
etapie.
– Całkowite prognozowane zbiory zbóż podstawowych w Polsce mogą być niższe o
ok. 4% w ujęciu rdr. Polskie ceny pszenicy w znaczącym stopniu zależą jednak od
kształtowania się notowań tych zbóż na rynku międzynarodowym. W bieżącym
sezonie spodziewamy się znaczących spadków zbiorów pszenicy we Francji,
Niemczech, Ukrainie i Rosji, co może przeciwdziałać dalszym spadkom cen –
dodaje Michał Bieńkowski.
Natomiast jak twierdzi dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito, w
dłuższym okresie na wzrosty cen w sklepach będą oddziaływać ryzyka opłat za
nośniki energii i kolejnej podwyżki płacy minimalnej od stycznia 2025 roku. Dlatego
konsumenci raczej będą stykać się z kategoriami, których ceny będą rosnąć. I nie
wystarczy już nawet efekt wojny cenowej na rynku. Z kolei ekspert z Grupy
Offerista dodaje, że wspomniana wojna cenowa wprawdzie wciąż skutecznie
„ucina” ceny, ale to już raczej niedługo potrwa. Powinna się wykruszyć, bo
zwyczajnie działania te straciły swoją świeżość i dynamikę. Poza tym obniżanie
marż na dłuższą metę nie ma sensu biznesowego. A każda wojna kosztuje i
przynosi straty. Można to zauważyć po ostatnich wynikach finansowych jednego z
głównych dyskontów w Polsce.
– Stopniowo realizuje się scenariusz, w którym zapas marż wykorzystany do wojny
cenowej dyskontów, pozwala na odbudowę wyników. Po lipcu konsumenci będą
przyzwyczajani do tego, by akceptować wyższe poziomy wzrostów cen, bo energia
podrożała – uzupełnia dr Piotr Arak.
W efekcie większość kategorii będzie drożała. Czeka to – według przewidywań
ekspertów – zarówno wspomniane już słodycze i desery, mocno zwyżkujące
cenowo w ostatnich miesiącach, jak i inne kategorie, m.in. chemię gospodarczą czy
– zgodnie z ostatnią edycją ww. raportu – napoje bezalkoholowe.
– Po pierwsze, wpływa na to popyt. Jest gorąco i napoje są pożądane. Po drugie,
wzrosły koszty komponentów, np. owoców i syropów, koncentratów. Cukier też nie

CODZIENNY SERWIS AGENCYJNY
NEWSLETTER DLA WYDAWCÓW
Data utworzenia: Lipiec 2024 r. Wersja: 2.1

© 2024 MondayNews Polska (MN)
jest tani, w dodatku opodatkowany w napojach. Nic nie wskazuje na to, żeby –
choćby tylko z powodu kosztu pracy w rolnictwie i w samym przemyśle
przetwórczym – ceny i koszty spadły. Jest drogo, a może być jeszcze drożej –
przyznaje dr Andrzej Maria Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu
Gospodarczego.
Ponadto prof. Sławomir Jankiewicz z Uniwersytetu WSB Merito zauważa, że na
wzrost cen napojów składa się kilka elementów. Pierwsze, jest to zwyżka kosztów
produkcji (m.in. energii i płac) oraz surowców. Po drugie, należy wziąć pod uwagę
kwestie związane z ochroną środowiska i ze zrównoważonym rozwojem (np.
zmniejszenie szkodliwości produkcji, ekologiczne opakowania).
– W przypadku słodyczy również nie brakuje wskazań do wzrostów. Nieregularność
opadów i duża zmienność temperatury będą powodowały zmniejszanie plonów z ha
i ich gorszą jakość. Dodatkowo systematycznie wzrastająca otyłość w
społeczeństwie i poszukiwanie możliwości zwiększenia wpływów do budżetu mogą
spowodować wzrost opłat dodatkowych na surowce służące do produkcji lub
bezpośrednio na słodycze. W efekcie ceny słodyczy mogą znacznie wzrastać –
ocenia ekspert z Uniwersytetu WSB Merito.
Jego zdaniem, będzie drożało także pieczywo, którego ceny zdeterminowane są
kosztami gazu i energii. Likwidacja tarcz oraz wzrost cen ww. surowców w
kolejnych miesiącach tego roku spowoduje podniesienie kosztów produkcji. Kolejny
czynnik, mający na to wpływ, to wzrost cen paliw, co przyczynia się do podwyżki
kosztów transportu. Branża też odczuła zmianę VAT, a to wpływa pośrednio na
ceny pieczywa.
– Problemem są też koszty zatrudnienia. Wzrost średniej płacy i płacy minimalnej
przekłada się na konieczność zwiększania płac w piekarniach, a to podnosi koszty.
Na tego tupu biznesy też wpływają ceny na rynku zbóż. Niestety nie mogą one
korzystać z dostępnego na rynku zboża technicznego z uwagi na brak spełniania
przez nie norm jakościowych, chociaż poprzedni rząd świadomie dopuścił je do
spożycia przez ludzi i zwierzęta i to mimo sprzeciwu specjalistów – wytyka prof.
Jankiewicz.
Z kolei Robert Biegaj zwraca uwagę na kolejny czynnik. Jeśli konsumpcja będzie
rosła wraz z nastrojami zakupowymi Polaków, to wówczas sieci handlowe
dodatkowo podkręcą ceny. Będą chciały przy okazji zarobić, ale też odbić sobie
poprzednie słabsze okresy. Wobec tego ceny w sklepach na pewno pójdą w górę. I
w grudniu może się to skończyć wzrostem nawet o 6-7% rdr. Nie można też
wykluczyć tego, że to będzie jeszcze większy skok.
– W 2025 roku możemy mieć do czynienia z dalszym wzrostem poziomu inflacji, tj.
nawet w przedziale 7-10%. Spowodowane to będzie m.in. wzrostem cen energii,
gazu, paliw i usług, podniesieniem opłat dystrybucyjnych oraz zwiększeniem ciepła
sieciowego – podsumowuje prof. Jankiewicz.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%