Jeszcze kilka dni temu liderzy Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego przekonywali, że współpraca ma się dobrze, a wszelkie doniesienia o rozpadzie koalicji to medialne plotki. Tymczasem decyzją Rady Naczelnej PSL projekt Trzeciej Drogi został zakończony. Szymon Hołownia na platformie X zareagował dyplomatycznie:
„Decyzję Rady Naczelnej naszego koalicjanta @nowePSL o faktycznym zakończeniu projektu Trzeciej Drogi przyjmujemy ze zrozumieniem i wdzięcznością. Zrozumieniem, bo umawialiśmy się na serię czterech wyborów. Wdzięcznością, bo obustronnie dotrzymaliśmy wzajemnych zobowiązań, a lojalność i zaufanie to w polityce fundamentalna rzecz.”
Tyle że słowa o „lojalności” i „zaufaniu” brzmią dziś jak pusty frazes. Projekt, który miał stać się nową jakością, zakończył się dokładnie w ten sam sposób, jak wiele poprzednich – rozejściem dróg, wzajemnymi rozliczeniami i politycznym rozczarowaniem.
Ale na tym nie koniec. Bo miało być „inaczej”. Trzecia Droga, a szczególnie Polska 2050 Hołowni, obiecywała rozliczenie z partyjnymi układami. Miała pilnować, by spółki Skarbu Państwa nie były obsadzane przez partyjnych nominatów, lecz przez kompetentnych fachowców. I co? Wystarczyło kilka miesięcy u władzy, by sam Hołownia i jego ludzie – ręka w rękę z Koalicją Obywatelską – zaczęli dokładnie to samo, co przez lata zarzucali PiS: hurtowe obsadzanie spółek swoimi ludźmi.
Wielu z tych nowych „menedżerów” nie posiada ani doświadczenia, ani kompetencji. W wielu przypadkach nie chodziło o kompetencje, ale o „zasługi partyjne”. To nie jest „nowa jakość”. To klasyczny polityczny recycling.
Trzecia Droga okazała się więc nie ścieżką ku naprawie państwa, ale ślepą uliczką. Utopią, która zderzyła się z brutalną rzeczywistością stołków i układów. A może nigdy nie miała być niczym więcej?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz